Jerzy Zabłocki nie pójdzie do więzienia. Sąd Rejonowy w Siedlcach warunkowo umorzył postępowanie w sprawie nieumyślnego spowodowania przez wójta Domanic śmierci pracownika Urzędu Gminy.
Wójt nie chce komentować tej sprawy. – To dla mnie wciąż bardzo bolesne wspomnienie – mówi gospodarz gminy. – Chciałem uratować człowieka, ale się nie udało. Sam cudem uniknąłem śmierci. Czas będzie dla mnie najlepszym lekarstwem – dodaje.
Przypomnijmy, co zdarzyło się 13 lipca 2006 roku. Tego dnia rankiem wójt otrzymał zgłoszenie, że w studzience kanalizacyjnej na posesji mieszkańca Przywór Dużych wybija szambo. Podejrzewano awarię kanalizacji odprowadzającej ścieki. Wójt razem ze swoim pracownikiem, 47-letnim Józefem Wilkowiczem, pojechał na miejsce. Pan Józef zszedł na głębokość 4 metrów, by ustalić przyczynę awarii. Wójt stał na górze. Około godziny 10 mieszkający w pobliżu ludzie usłyszeli wołanie na pomoc. Kiedy przybyli na miejsce, zobaczyli pływające na powierzchni wody ciało wójta. Jerzy Zabłocki był nieprzytomny. Trafił do szpitala wojewódzkiego, gdzie po południu odzyskał świadomość. Opowiedział, że w pewnym momencie z rur w głębi studzienki chlusnęły nieczystości, a jego pracownik znalazł się pod wodą. Rzucił się mu na pomoc, ale zachłysnął się wodą i stracił przytomność. Przybyła do Przywór Straż Pożarna wypompowała wodę i na dnie studzienki znalazła martwego Józefa Wilkowicza.
Więcej czytaj w Tygodniku
echodnia.eu Świętokrzyskie tulipany
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?