Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Mistrzowie nieudanej riposty. Najdziwniejsze wypowiedzi polityków w III RP

Arkadiusz Gołka
TOMASZ BOLT / POLSKAPRESSE DZIENNIK BALTYCKI
"Mowa jest srebrem, ale milczenie złotem" - o tej prawdziwe wiele razy zapominali nasi politycy i kandydaci na nich w kampaniach wyborczych po '89 r. Niektóre ich wypowiedzi zwalają z nóg - z szoku, śmiechu czy niedowierzania.

Zobacz też: Tego nie wiedziałeś o kampaniach wyborczych III RP

Program Trzeci Polskiego Radia co roku przyznaje nagrodę "Srebrne usta" dla bohaterów naszej sceny politycznej, którzy zasłynęli z kuriozalnych wypowiedzi. Z takimi opiniami wygłaszanymi przez czynnych lub emerytowanych polityków możemy spotkać się regularnie, odkąd tylko w Polsce po 1989 r. przywrócono wolność słowa. Pewne bon moty i cytaty przylgnęły do wizerunku konkretnych osób i zdefiniowały raz na zawsze ich postrzeganie przez opinię publiczną.

Jest z czego wybierać, oto najciekawszy wybór problematycznych wypowiedzi. Mogą zdarzyć się każdemu, ale "wybrańcy narodu" powinni szczególnie mocno się pilnować.

Niezgrabności językowe i seksizm

Prawdziwą kopalnią nietypowych wypowiedzi jest były prezydent Lech Wałęsa, znany z tzw. wałęsizmów. "Nie chcem, ale muszem", "Ja panu najwyżej nogę mogę podać" (do Aleksandra Kwaśniewskiego w trakcie prezydenckiej debaty w 1995 r.), "Miała być demokracja, a tu każdy wygaduje co chce!". "Nie można mieć pretensji do Słońca, że się kręci wokół Ziemi" - to wszystko w latach '90. utkwiło wyborcom mocno w pamięci.

"Nie jest ważne, czy w Polsce będzie kapitalizm, wolność słowa, czy będzie dobrobyt – najważniejsze, aby Polska była katolicka" - za te słowa w 1993 r. wspomnianą nagrodę srebrne usta zgarnął Henryk Goryszewski, poseł Zjednoczenia Chrześcijańsko-Narodowego i wicepremier w rządzie Hanny Suchockiej. Kolejną nagrodę odebrał za 2001 rok za efektowną replikę wobec rządu: "Odczuwam nieodpartą potrzebę, jak patrzę na ten uśmiech i na to spojrzenie w bezkresną dal bezrefleksyjnie utkwione, żeby zadedykować panu premierowi refren z pewnej kabaretowej piosenki: „Co by tu jeszcze spieprzyć, panowie, co by tu jeszcze spieprzyć?”.

Na pewno w oczach swojego wiejskiego elektoratu uwiarygodnił się Waldemar Pawlak, gdy jako premier wychodząc ze swojego gabinetu rzucił do zdumionego wianuszka dziennikarzy krótkie, acz rzeczowe: "A sio!".

"Prawdziwych mężczyzn poznaje się nie po tym, jak zaczynają, ale jak kończą" - stwierdził w 1995 r. Leszek Miller, wysoko postawiony polityk rządzącego wtedy SLD. Obecny szef tej partii "wyróżnił" też swoją wieloletnią współpracowniczkę Elżbietę Jakubowską (znaną z afery pt. "lub czasopisma") komentarzem w stylu macho: "Oprócz jej profesjonalnych umiejętności ma ona mężne serce w kształtnej piersi".

Z kolei o tej samej działacze postkomunistycznej partii minister gospodarki Jacek Piechota powiedział: "Gdyby te posłanki skierować do pracy w przemyśle zbrojeniowym... Już widzę, jak lufy czołgów prężą się na widok Oli Jakubowskiej".

Mało erotycznych aluzji? Było tego znacznie więcej. "Panie marszałku, Wysoka Izbo! Na wstępie bardzo chciałbym podziękować paniom z Platformy Obywatelskiej, które darzą mnie szczególną sympatią i które stymulują moją męskość" - przemówił w kierunku opozycji były minister zdrowia Mariusz Łapiński. Nie zapominajmy o złotoustym pośle Ludwiku Dornie (kiedyś PiS, teraz związany z Platformą Obywatelską): "Jeżeli rząd popadł w takie podniecenie, że ręce wsadza wam w kieszenie, jeżeli uprawia molestowanie fiskalne podatnika, to jedną ręką łapcie się za kieszeń, w której trzymacie portfel, a drugą ręką walcie go za to molestowanie po łapach! Zrozumieją! Zrozumieją!" - krzyczał z trybuny sejmowej zaaferowany Dorn.

Ostre polemiki

Z retorycznej sprawności słynie też Grzegorz Kołodko, były SLD-owski minister finansów. "Ja zdaję sobie z tego sprawę, że muszę być i cały czas będę, między młotem a kowadłem, ale już lepiej być między młotem a kowadłem niż między młotem a sierpem" - spuentował kiedyś sejmową dyskusję.

"Polski lotnik poleci nawet na drzwiach od stodoły" - tymi słowami podsumował osiągnięcia polskich sił zbrojnych w 2002 r. Bronisław Komorowski.

Kolejnym "płodnym" autorem cytatów, z których nie ma co być dumnym, jest legendarna już postać polskiego parlamentaryzmu - Józef Zych. Jako wicemarszałek Sejmu w 1994 r. powiedział "No stary, no ale co mi tu, kur..., przynosisz?". Ale przebił te słowa bon motem w 2005 r., stwierdzając: "Wysoki Sejmie, nie po raz pierwszy staje mi... Przychodzi mi stawać przed Izbą... Wysoki Sejmie staje mi w pamięci pan poseł Iwiński". Ten komentarz dotyczył rozpoczynania przez niego obrad Sejmu. Doczekał się za to nagrody w postaci statuetki Srebrnych Ust.

"Znam też Jennifer Lopez. I co z tego?" - tak premier Marek Belka odpowiedział na jedno z pytań, gdy zeznawał przed sejmową komisją śledczą ds. afery Rywina. Z kolei Anita Błochowiak z SLD w ramach prac tej samej komisji dała radę zaskoczyć samego Adama Michnika, który niejedno już widział i słyszał. Gdy redaktor naczelny "Gazety Wyborczej" stwierdził, że kolorowe skarpetki to symbol walki ze stalinizmem i wszyscy bikiniarze chodzili za komuny w kolorowych skarpetkach, usłyszał od młodej posłanki: "Mówi się, że pedały też".

Z niezręcznej wypowiedzi zostanie zapewne też zapamiętana Anna Sobecka, która w 2007 r. była przewodnicząca sejmowej Komisji Rodziny i Praw Kobiet z nominacji Ruchu Ludowo-Narodowego (sojuszu Samoobrony i Ligi Polskich Rodzin). Komentując europejskie manifestacje feministek, stwierdziła, że seks jest zły, bo nie rozwija i nie prowadzi do lepszego poznania drugiej osoby. Jej zdaniem kobieta i mężczyzna nie są powołani do seksu, ale do życia rodzinnego.

Bełkot i stres

Natomiast były prezydent Aleksander Kwaśniewski nie popisał się na wiecu Lewicy i Demokratów w Szczecinie w 2007 r. Zachowywał się jakby był po wpływem alkoholu, przemawiając do Saby, czyli psa ówczesnego wicepremiera a także ministra spraw wewnętrznych Ludwika Dorna.

Wpadki nie uniknął także w 2011 r. premier Donald Tusk. Podczas konferencji prasowej wydawał się nieco zaskoczony pytaniem jednej z reporterek Polskiego Radia o to, czy miesiąc przed objęciem prezydencji w Unii Europejskiej organizacyjnie wszystko jest dopięte na ostatni guzik. Ku konsternacji całej sali premier odparł z uśmiechem, ale zmieszany; "Guziki wszystkie zapięte, na pewno... Trochę taki jestem... Jak patrzę na letni strój pani redaktor, to nie kojarzy mi się z tym, z dopięciem wszystkiego na ostatni guzik. (...) Wiem, wiem, to nie przygana, wręcz przeciwnie. Bardzo lubię... lato".

Okazuje się, że wyraźnym problemem erystycznym dla polityków może być również zima. "Sorry, taki mamy klimat" - tę wypowiedź znają chyba wszyscy. W ten sposób "błysnęła" Elżbieta Bieńkowska, minister infrastruktury i rozwoju, w styczniu 2014 roku w pewnym programie telewizyjnym komentując wielogodzinne opóźnienia pociągów spowodowane oblodzeniem sieci trakcyjnej. Problem w tym, że temperatura się wynosiła wtedy - 20 stopni, tylko najwyżej - 5.

Gorąco zrobiło się także gdy - zgodnie z reformą zaprojektowaną przez rząd PO-PSL, Otwarte Fundusze Emerytalne przelały na konto ZUS 153 miliardy zł, jednak dług publiczny spadł o 134 miliardy. Na dłuższą chwilę gdzieś wyparowało 19 mld zł. "To są na pewno jakieś kwoty, które wynikają z różnych takich działań i nie chciałabym tutaj nikogo wprowadzać w błąd" - stwierdziła bełkotliwie ówczesna rzeczniczka rządu Małgorzata Kidawa-Błońska w programie "Kontrwywiad".


Zobacz też: MSZ Rosji wezwało polską ambasador. Protestuje przeciwko usunięciu pomnika sowieckiego generała

Źródło: TVN24/x-news

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Krokusy w Tatrach. W tym roku bardzo szybko

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na orneta.naszemiasto.pl Nasze Miasto