Bożena Żochowiec z Bielska Podlaskiego przeżyła koszmar, o którym długo nie zapomni. W poniedziałek, 26 sierpnia, szukała ratunku dla swojego 17- letniego syna, który już dzień wcześniej źle się poczuł.
- Kuba w niedzielę dostał silnych wymiotów i zaczął gorączkować. Zadzwoniłam wówczas pod nr 112. Dyspozytor kazał podać mu smectę i zawieść do ambulatorium. Tak też zrobiłam.- opowiada zdenerwowana matka.
W ambulatorium w Bielsku Podlaskim Jakub Żochowiec został zbadany przez lekarza, który stwierdził u chłopaka wirusówkę. Na miejscu zrobiono mu zastrzyk przeciwwymiotny i wypisano receptę. Była niedziela i w mieście była otwarta jedynie dyżurująca apteka. Niestety, nie było w niej przepisanego przez lekarza leku. Farmaceuta zamówił go na następny dzień, czyli poniedziałek.Kolejnego dnia 17-latek znowu bardzo źle się czuł .Miał ponad 40 stopni temperatury, a do tego skarżył się na silny ból brzucha. Był bardzo osłabiony. Matka ponownie zadzwoniła pod nr 112, opisała sytuację i poprosiła o pomoc. Dyspozytor i tym razem nie znalazł podstaw do wysłania karetki.
Zobacz też: Zastępca burmistrza w Bielsku Podlaskim Bożena Zwolińska wystartuje w wyborach do sejmu
Zdenerwowana i bezradna kobieta zadzwoniła jeszcze raz i tym razem poprosiła o połączenie z policją. Tego dyspozytor też nie chciał zrobić.
Pani Barbara bardzo martwiła się o Jakuba, więc zostawiła chorego syna i jego młodszą siostrę pod opieką sąsiadki, a sama pojechała na komisariat policji w Bielsku Podlaskim. Dyżurny po wysłuchaniu tej historii wysłał do jej domu radiowóz. Policjanci od razu stwierdzili, że sytuacja jest poważna. Tym razem to oni zadzwonili pod nr 112. Karetka przyjechała w ciągu 15 minut.
-Lekarka z karetki zapytała dlaczego nie zawiozłam syna do przychodni - relacjonuje pani Barbara. - A Jakub był ledwo żywy i nie dał rady chodzić. Mieszkamy na IV piętrze, dzieci wychowuję samodzielnie. Jak niby miałam go zawieść?- pyta ze łzami w oczach.
Pogotowie zabrało Jakuba na oddział zakaźny w bielskim szpitalu. Następnego dnia przewieziono go do UDSK w Białymstoku, gdzie po zrobieniu mu USG i RTG brzucha stwierdzono rozlanie wyrostka. Natychmiast trafił na salę operacyjną. - Lekarz, który operował syna, powiedział, że ma pasocznicę, czyli sepsę przez rozlany wyrostek - dodaje matka 17 - latka.- Syn do dziś leży w szpitalu.
Dlatego Barbara Żochowiec złożyła zawiadomienie do prokuratury w Bielsku Podlaskim. - Jesteśmy na etapie zabezpieczania rozmów z dyspozytorem nr alarmowego 112, a także sprawdzamy przebieg udzielonej chłopcu pomocy lekarskiej.- potwierdza prokurator rejonowy Adam Naumczuk.
Co to jest zapalenie gardła i migdałków?
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?